Przez dziesięciolecia uczeni zastanawiali się, jaka tajemnicza siła sprawia, że kamienie z Racetrack Playa w kalifornijskiej Dolinie Śmierci poruszają się same z siebie. Tymczasem Richard i James Norrisowie prowadzący obserwację „wędrujących głazów” ustalili, że winne są najprawdopodobniej tafle lodu tworzące się zimą na jeziorze, które, pękając, bardzo powoli przesuwają kamienie. Uczeni sami byli świadkami tego wydarzenia…
Dno wyschniętego jeziora o nazwie Racetrack („Tor wyścigowy”) w kalifornijskiej Dolinie Śmierci stanowi tło dla zadziwiającego fenomenu, nad którym naukowcy zastanawiają się od dziesięcioleci. Nikt nie był w stanie ustalić, dlaczego setki kamieni poruszają się po płaskiej przestrzeni, pozostawiając za sobą charakterystyczne ślady w podłożu.
Jak informuje magazyn „Nature”, udało się wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Przedtem geolodzy domniemywali, że bierze się to z kombinacji wpływu wiatru, deszczu i lodu. Mało kto przypuszczał jednak, że za zjawisko odpowiadają płaty lodu grubości okiennej szyby.
Richard Norris – oceanograf z Scripps Institution of Oceanography w La Jolla prowadził badania nad wędrującymi kamieniami ze swoim kuzynem, inż. Jamesem Norrisem z firmy Interwoof od 2011 r. Zaczęli od ustawienia na Racetrack stacji pogodowej, kamer oraz kilku głazów wyposażonych w nadajniki GPS. Te ostatnie miały rozpocząć nadawanie, jeśli tylko coś je poruszy.
Ralph Lorens – planetolog z Laboratorium Fizyki Stosowanej przy Johns Hopkins University w Laurel (Maryland), który badał leżący 1130 m. n.p.m. Racetrack jako potencjalny odpowiednik podobnych środowisk na obcych światach, nie widział wielu szans na powodzenie tego eksperymentu, stwierdzając, że długi czas oczekiwania na wyniki mógł uczynić z niego „jedno z najnudniejszych” przedsięwzięć badawczych w historii.
Kiedy w grudniu Norrisowie udali się na Racetrack, by zebrać dane, odkryli, że jedną-trzecią długiego na 4,5 km dna jeziora pokrywa „staw” pokryty warstwą lodu. Po kilku dniach obozowania, 20 grudnia, zdecydowali oni udać się na południowy kraniec jeziora, gdzie nagle usłyszeli odgłosy pękającego lodu.
„Obserwowali, jak lód zaczyna poruszać się między skałami, w większości rozpadając się, ale również delikatnie je popychając. Kamienie zaczęły się powoli przesuwać, ale był to proces na tyle powolny, że niewykrywalny przez ludzkie oko. Lód stopniał do popołudnia, po czym uczeni odkryli świeżo uformowane ślady pozostawione przez ponad 60 poruszonych kamieni. 9 stycznia 2014 r. Norris przybył na miejsce z Lorenzem, by zarejestrować to zjawisko na video. Do końca zimy najszybciej poruszający się głaz przebył 224 m.” – odnotowuje Nature.
Lorenz dodaje, że kamienie z Racetrack „wędrują” przeciętnie w dużo wolniejszym tempie, ale – co ciekawe – zjawisko ich poruszania przez lód niekoniecznie wyjaśnia wszystkie przypadki. Przykładowo, w latach 70-tych przeprowadzono eksperyment, umieszczając dwa kamienie z Racetrack w ogrodzeniu. Przez zimę, jeden z nich wysunął się poza nie, drugi zaś pozostał w miejscu.
Źródło: A. Witze, ’Wandering stones’ of Death Valley explained, Nature.com, 27/08/14.
Grafika w nagłowku: Wędrujący kamień z Racetrack Plaja / fot. LGcharlot, CC