O „sypialnianych gościach” (ang. Bedroom visitors) słyszymy dziś rzadziej niż dawniej. Choć wielu badaczy uważa to za typowe przypadki hipnagogii, istnieją sprawy rzucające na to zjawisko nowe światło. Takim jest zdarzenie z 26 na 27 stycznia 2014 r., którego bohaterem był pewien mężczyzna z Łodzi. Budząc się w nocy zauważył on przy łóżku niewielką postać o bardzo nieprzyjemnym wyrazie twarzy, która dotknęła jego szyi czymś, co przypominało „strzykawkę”…
W styczniu tego roku otrzymałem od mieszkanki Łodzi przejmujący opis zdarzenia, którego świadkiem był jej mąż. W nocy z 26 na 27 stycznia 2014 r. zetknął się on „oko w oko” z tajemniczą postacią, która wpisuje się w kulturowy wizerunek „kosmity”. Pani Magda (imię fikcyjne) postanowiła pomóc mężowi, który nie umiał sam sobie wytłumaczyć, czego w rzeczywistości doświadczył i na swój sposób przeżywał to, tłumiąc swoje obawy i lęki.
Oto pierwszy opis Pani Magdy:
„Dziś wczesnym rankiem mój mąż opowiedział mi, co przydarzyło mu się tej nocy, z 26 na 27 stycznia. Do tej pory widzę, że jest bardzo zdenerwowany. Choć należy on do niezwykle spokojnych osób, to wciąż trzęsą mu się ręce.
Mieszkamy od półtora roku w starej zabytkowej kamienicy w centrum Łodzi. Mimo, że kamienica ma około 150 lat i zapewne jej mury niejedno widziały, to ogólnie odczuwam dobrą aurę. Zresztą nie tylko ja. Każdy, kto się u nas pojawia, czuje się tutaj dobrze. Kiedy się tutaj wprowadzałam, nie miałam pewności, czy mój mąż ze mną tu zamieszka. Dlatego też nie mamy typowej sypialni. Ja śpię na kanapie w salonie, obok zaś stoi rozkładany fotel ‘typu amerykanka’. W pokoju obok są zaś dwa łóżka, na których śpią nasi synowie – 6-letnie bliźniaki.
Z relacji męża wynika, że ze snu wybiły go hałasy – nie było to akurat dziwne, bo każdej nocy nasi synowie wybudzają się w nocy i przychodzą do nas do łóżek. Więc dla nas to już norma, a nawet rytuał. Poza tym w pokoju chłopaków mamy spory bałagan i na podłodze leży masa zabawek i ubrań, także łatwo jest na coś nadepnąć. Mój mąż się obudził, ale wciąż był półprzytomny, jednak przy swoim łóżku nie zauważył żadnego z naszych synów. To była niewysoka postać – raczej o karłowatym wzroście, czarnych oczach i z czarnym kapturem naciągniętym na głowę. Twarz mało widoczna, ale w jego ocenie był to ‘mało przyjemny widok’.
Mąż dodał, że miał wrażenie jakby ta postać się z niego ‘nabijała’. Próbowałam dopytać, czy słyszał śmiech, ale… okazało się, że nie, że to grymas twarzy sprawiał takie wrażenie – coś jakby szyderczy uśmiech.
Rysunek świadka z Łodzi. Wygląd istoty był dość groteskowy, a jej twarz wyglądała na „uśmiechniętą” (rys.: Archiwum A. Miazgi).
Mąż leżał na plecach, choć zawsze śpi na brzuchu. Kątem oka widział obu synów śpiących razem na łóżku obok. Postać przy jego łóżku miała w ręku coś na kształt ‘strzykawki’, ale bez igły. Dotknęła nim jego krtani (okolice prawego migdałka), mój mąż poczuł ukłucie. Przez cały czas był on jednak odrętwiały, niemal sparaliżowany, ale dał radę machnąć ręką i poczuł, że postać trochę się przestraszyła. Później nic już nie pamięta. Uczucie ukłucia porównuje do znieczulenia dentystycznego, czyli odrętwienie i delikatna opuchlizna. Powiedział też, że obudził się później ok. 6. rano. Poszedł do łazienki, gdzie w lustrze był w stanie jeszcze dostrzec delikatny ślad na szyi – coś na kształt koła sterowego.
Ja obudziłam się przed godziną 8. rano. Mąż był już gotowy wraz z chłopakami, by zwieźć ich do przedszkola. Jednak nie pojechali… Od razu zauważyłam, że coś się z nim dzieje, widać było, że jest zdenerwowany. I choć w takie historie ciężko uwierzyć to stwierdziłam, że muszę podejść do tego poważnie.
Stąd zaczęły się moje poszukiwania w Internecie i tak natrafiłam na pana blog. Do tej pory nie wiem, jak podejść do tego tematu. Próbuję go analizować. Co moim zdaniem może potwierdzać, że to prawdziwa historia? Po pierwsze, nie mamy w domu telewizora, nie oglądaliśmy żadnego filmu, czy programu o tej tematyce, który mógłby sprowokować np. tego typu sny.
Mój mąż jest ogólnie sceptyczny. Jest wierzącym i praktykującym katolikiem, ale to jedyne, w co wierzy. Można by jeszcze pomyśleć, że to wybryk naszych synów. Wydaje się to możliwe, w końcu mają już 6 lat, więc pewnie byliby w stanie zrobić taki żart. Ale w ich przypadku to niemożliwe, bo są niepełnosprawni, tzn. mają autyzm. Nie są w stanie uknuć tak misternego planu, gdyż mają trudności z podstawowymi czynnościami, chociażby samoobsługowymi.
Przypomniała mi się też jeszcze jedna historia. Może zupełnie bez znaczenia, a może nieprawdziwa. Było to rok temu. W pokoju chłopców, między ich łóżkami, stała wówczas wspomniana wcześniej sofa – amerykanka. Często odwiedzała nas moja babcia, która zostawała na jedną, dwie noce. W ciągu dnia pomagała mi zajmować się domem.
Niestety moja babcia ma sporą wadę wzroku, widzi głównie na jedno oko, więc z tego względu jej relację łatwo można podważyć. Lecz mimo swojej wady wzroku i 73 lat jest sprawną energiczną kobietą. Po którejś nocy opowiedziała mi, że widziała przy łóżku ‘czarny łebek’, postać jak nasz syn (syn ma około 130 cm). Jednak nie mógł to być on, bo sama zdała sobie szybko z tego sprawę, że chłopcy śpią razem z nią na łóżku. Obie jednak zbyłyśmy to żartem i uznałyśmy, że to był sen. Ale mój mąż wady wzroku nie ma, jest silnym, zdrowym mężczyzną. I sprawy zjawisk nadprzyrodzonych traktuje z przymrużeniem oka.”
Opis rzeczywiście przypomina ‘typową’ wizytę istoty w sypialni. Niestety sam świadek nie chciał mówić o zdarzeniu, ale na zadane pytania otrzymałem interesujące odpowiedzi od jego żony. Nie mogę tutaj podać wielu prywatnych szczegółów z ich życia, które są bardzo ważne dla całokształtu sytuacji, choćby zdjęć pokoju, w którym się to wydarzyło.
Ciekawostką potwierdzającą realność przeżyć męża Pani Magdy był znak, jaki odkrył rano na szyi po lewej stronie. Skoro jest znak, jest dowód fizyczny. Niestety świadkowie popełnili błąd i zamiast jedynie oglądać go nie pomyśleli, by wykonać choćby jedno zdjęcie. Dzień po zdarzeniu na szyi znajdowała się w miejscu znaku opuchlizna, która również znikła.
Początkiem zdarzenia był nieokreślony hałas, jaki usłyszał świadek, myśląc, że to któryś z synów nadepnął na zabawkę. Spowodowało to, że się przebudził (choć jego żona nie zareagowała na ten dźwięk). W tym momencie zobaczył postać stojącą przy komodzie – jak to określił – tyłem do niego, ale tuż przy łóżku, w którym spała jego żona z synami.
„Mąż zobaczył postać stojącą do niego tyłem, przy odbiorniku radiowym. Pamięta, że powiedział: ‘Olek, wracaj do łóżka’, ale chwilę później zobaczył tą postać skierowaną już w jego kierunku i spostrzegł też, że chłopcy śpią obok siebie na łóżku. Mąż jest przekonany, że postać była wśród tego bałaganu. Jego zdaniem mogła unosić się troszkę nad nim, ale to już raczej podpowiada mu teraz rozum. Gdyby stąpała po podłodze, to deptałaby po zabawkach i robiła mnóstwo hałasu, budząc pewnie także dzieci i mnie.
Po tym ‘tekście’ postać natychmiast pojawiła się przy nim i dotknęła jego szyi przyrządem, który opisywałam wcześniej. Nie wiem, czy mój mąż go widział w całości, bo sam on nie potrafi tego sprecyzować, ale nadal uważa, że było to coś jak strzykawka – o takich mniej więcej wymiarach, ale bez igły. Poczuł on jednak ukłucie – jak ukłucie komara. Zdążył jeszcze machnąć ręką i próbował krzyknąć, ale jego zdaniem udało mu się jedynie jęknąć. Jednak w momencie machnięcia ręką postać jakby się wystraszyła.
Dalej nic już nie pamięta. Do zdarzenia mogło dojść między godziną 1. a 6. Jednak w jego odczuciu mogło być to koło 3. w nocy. O godzinie 6. mój mąż już nie spał i był w łazience oglądając szyję. Mężowi ślad kojarzył się z kołem sterowym.
Ja wstałam przed 8. rano i po obejrzeniu jego szyi nie zauważyłam nic poza opuchlizną. Nie było żadnych kresek, linii, kół i innych takich. Po Pana mailu oglądałam jeszcze raz szyję męża i jedyne, co mogłam zauważyć to obrzęk, ale nie był jakiś znaczny. Ponadto było to jedynie ciut jaśniejsze od naturalnego odcienia skóry.”
Wygląd postaci został opisany przez świadka dość dokładnie. Według niego istota miała ok. 120 cm wzrostu, odziana w coś w rodzaju „czarnej tkaniny” z dużym kapturem. Tkanina była jakby lekko nabłyszczana. Twarz istoty była nieprzyjemna, oczy były ciemne i duże, a na twarzy widniał „szyderczy uśmiech”. Kolor jej skóry wydawał się zielonkawy (na pewno był to inny kolor niż cielisty), głowa znacznie większa od ludzkiej. Świadek nie jest w stanie powiedzieć, ile istota miała palców (zauważył jedynie, że były delikatne i długie).
Aby w warunkach nocnych móc dostrzec tyle detali założyłem, że albo w pokoju świeciło jakieś światło, albo inne jego źródło znajdowało się za oknem. Poprosiłem o skomentowanie tej sytuacji.
Artystyczna interpretacja incydentu według Sebastiana „Yoszko” Woszczyka (yoszko.com)
„Na noc gasimy wszystkie światła w mieszkaniu, jednak nie jest u nas ciemno. Panuję półmrok. Kamienica jest na rogu sporego skrzyżowania przy jednej z głównych ulic. Tym skrzyżowaniem przejeżdżają auta, kilka linii autobusowych i tramwaje. Jest sporo świateł z sygnalizacji świetlnej i sporo latarni. Z pokoju chłopców wchodzi się bezpośrednio do salonu. Są u nich dwa okna, zaś w salonie cztery tej samej wielkości plus wykusz z kolejnymi oknami. Do wykuszu wpadają światła z samego centrum skrzyżowania. Zaś dwa okna są skierowane na hotel po przeciwnej stronie ulicy. Hotel ma na ścianach halogeny (co kilka metrów kolejny na każdym z pięciu pięter – tych halogenów jest ze 30), do tego wielki oświetlony neon. To wszystko rozświetla salon, ale te światła wpadają dodatkowo do pokoju chłopców. Dzięki temu nie trzeba w nocy zapalać światła, by móc iść do łazienki – widać pod nogami każdą przeszkodę.”
Nic dziwnego, że w takich warunkach można było dostrzec wiele szczegółów. Ale czy opisana historia to tylko wymysł, wytwór wyobraźni? Przypadki BV (ang. Bedroom visitation) to bardzo skomplikowana sprawa, ponieważ wiele tych zdarzeń dzieje się na podłożu naszej psychiki i świadomości. Grono badaczy uważa, że to halucynacje lub problemy z psychiką. Nieżyjący już niemiecki ufolog, Johannes Fiebag, opisał w książce „Gwiezdne Wrota” wiele przypadków, kiedy doświadczający sypialnianych odwiedzin ludzie poddawali się badaniom psychiatrycznym, które nie potwierdziły u nich żadnych problemów.
Wiele osób, które doświadczyły BV nigdy nie interesowało się UFO ani innymi zagadnieniami paranormalnymi. Zjawisko to nie omija nawet małych dzieci, które opisują spotkania z zakapturzonym istotami. Wiele elementów tych zdarzeń przemawia zatem za ich realnością, choć jest to „realność specyficzna”.
Moim zdaniem społeczny odbiór UFO, w tym opisy spotkań z pasażerami tych obiektów, ewoluują. Dawniej interpretowano to przez pryzmat spotkań z aniołami czy istotami magicznymi. Po rozpoczęciu współczesnej fali UFO dosłownie eksplodowała liczba spotkań z różnorakimi istotami – od karłów po przypominających ludzi „nordyków”. Wizerunek „szaraka” został spopularyzowany dopiero w latach 80-tych.
Co ciekawe, sypialniane odwiedziny również wywołują zmiany w świadomości ludzi, ale z racji tego, że dzieją się na pograniczu snu, ich ocena wydaje się utrudniona. W przypadku z Łodzi świadek zapamiętał jednak ruchy ręką, wypowiadane słowa, ukłucie, a nawet wygląd przedmiotu przypominającego ‘strzykawkę’. Oznacza to, że zachował jakąś formę świadomości, przy czym ślad na szyi potwierdza, że nie był to jedynie „zły sen”.
Uwagę zwraca też wzmianka, iż dziwną postać (przypuszczalnie) zauważyła także prababcia chłopców. Czy sugeruje to, że rodzina stanowi obiekt zainteresowania dla inteligencji przybywającej do naszej rzeczywistości z bliżej nieokreślonej lokalizacji?
Zdarzenia te mogą wydawać się niepokojące, ponieważ owa nieznana siła ingeruje w życie świadków, nie pytając ich o zgodę. Po tego typu doświadczeniach wiele osób odczuwa psychiczne rozbicie, a nierzadko towarzyszy im trauma i strach.
Tylko czy jakiś „gość z kosmosu” postępowałby w taki sposób? Czy przedstawiciel obcej cywilizacji ryzykowałby spotkanie z człowiekiem? Zwolennicy hipotezy o pozaziemskim pochodzeniu tych zjawisk uznają, że kosmici przeprowadzają w ten sposób swoje „badania”. W rzeczywistości tego typu zdarzenia mają więcej wspólnego z dawnymi relacjami o demonach i istotach magicznych. Innymi słowy, jeśli przeanalizujemy paralele między doniesieniami o spotkaniach z chochlikami czy elfami a współczesnymi relacjami o szarakach, znajdziemy mnóstwo podobieństw.
W rzeczywistości może kryć się za tym zupełnie inna siła/inteligencja/system, która od tysięcy lat stosuje sztuczki, by utrudnić nam poznanie jej prawdziwej natury. W zależności od okresu i panujących przekonań przybiera ona różne „ciuszki”, cały czas pozostając wokół nas.
Tekst: Arkadiusz Miazga
Grafika w nagłowku: Rysunek świadka / Archiwum A. Miazgi
Źródło: Spotkania z nieznanym
Opublikowane za zgodą autora.