Na początku lipca 1990 r. pan Ryszard P. zatrzymał się niedaleko miejscowości Brzózka (lubuskie), aby „wyprostować kości” po długiej podróży samochodem w kierunku granicy z Niemcami. Idąc w stronę pobliskiego lasu, obok którego przepływał Bóbr, mężczyzna zauważył przedziwny obiekt, który unosił się nad ziemią. Wokół niego widocznych było kilku karłowatych „astronautów”, którzy wydawali się zajęci zbieraniem próbek…
____________________
Damian Trela / Czas tajemnic
Przypadki bliskich spotkań z „obcymi” często mają miejsce na słabo zaludnionych obszarach. Przypuszcza się, że celem tych wizyt może być przeprowadzanie jakichś eksperymentów, pomiarów bądź naprawa pojazdów latających. Może się to również wiązać z tzw. „wzięciami” świadków na pokład NOL-i w celu przeprowadzenia doświadczeń medycznych. Jak było w poniżej opisanym przypadku? Choć trudno ustalić, czy „wzięcie” miało miejsce na sto procent, fakt wystąpienia tzw. missing time („zagubionego czasu”) sugeruje, że mogło wchodzić to w grę. Ale zacznijmy od początku.
O zdarzeniu usłyszałem przypadkowo w trakcie uczestniczenia w „Operacji Wylatowo 2002”. Moją informatorką była jedna z mieszkanek Wylatowa, od której dowiedziałem się o niezwykłych przeżyciach Ryszarda P. zamieszkałego w pobliskim Żabnie (gm. Mogilno). Po ustaleniu dokładnego miejsca zamieszkania świadka, natychmiast się z nim skontaktowałem. W rejestracji tego przypadku towarzyszył mi Grzegorz Dawid. Oto co udało się ustalić.
Do zdarzenia doszło w pobliżu małej miejscowości Brzózka (lubuskie) położonej niedaleko Krosna Odrzańskiego, na trasie w kierunku Gubina. Świadkiem zajścia był Ryszard P., który 8 lub 9 lipca 1990 r. był w drodze samochodem do Niemiec. Znajdując się w okolicach Brzózki, postanowił odpocząć po wyczerpującej kilkugodzinnej podróży. Zatrzymał auto na poboczu, w pobliżu mostu, pod którym przepływa rzeka Bóbr. W tym czasie było już kilka minut po 4:00, więc słońce znajdowało się na wschodzie, poza tym wiał lekki wiatr, a nad ziemią widoczna była mgła. Świadek wysiadł z samochodu, by rozprostować kości i zaczerpnąć świeżego powietrza. Udał się w kierunku pobliskiego lasu.
Szkic przedstawiający sytuację, której świadkiem był Ryszard P. (graf. za: Archiwum Damiana Treli).
Po pokonaniu około 30 m. i ominięciu gęstych krzaków, usłyszał dziwny dźwięk (niestety nie potrafił go sprecyzować), zdecydowanie inny od odgłosów ptactwa leśnego. Gdy spojrzał w kierunku źródła hałasu, spostrzegł obiekt o dość osobliwym wyglądzie. NOL był w kształcie odwróconej misy koloru szarozielonego, w którego dolnej części widoczna była szczelina o dość dużych rozmiarach. Wydobywało się z niej intensywne światło. U spodu obiektu również widoczne było światło, ale o znacznie mniejszym natężeniu.
Według Ryszarda P. owe światło mogło być „podporą” pojazdu, gdyż nie przypominał on sobie, aby w tamtym miejscu zauważył jakieś „nogi” przytwierdzające obiekt do podłoża. NOL stał na granicy z brzegiem rzeki Bóbr. Jak się udało ustalić, mierzył on ok. 25 m średnicy i 5 m wysokości. W momencie jego zauważenia świadek odczuł dość nieprzyjemny zapach przypominający „spaloną czekoladę”. Wokół obiektu krzątało się kilka humanoidalnych istot. Poza tym kilka innych widocznych było wewnątrz pojazdu.
W sumie było to ok. 15 istot, które przypominały wyglądem „mumie”. Miały ok. 1,35 m wzrostu, złączone ze sobą nogi (świadek nie przypomina sobie czy stopy także były widoczne) i były ubrane w ściśle przylegające do ciała uniformy koloru „zgniłego groszku”. Ręce nie posiadały charakterystycznego u człowieka stawu łokciowego, choć były bardzo elastyczne i wyginały się w różnych kierunkach. Dłonie były dostrzegalne, ale świadek nie pamięta ilości palców (prawdopodobnie były ze sobą złączone, oprócz kciuka). Twarzy nie było widać, przykrywała ją białego koloru płytka, przypominająca maskę spawalniczą lub lustro weneckie. Na głowie w miejscu uszu zauważalne były uwypuklenia. Głowa nie była oddzielona od tułowia szyją, tylko bezpośrednio doń przyłączona. Sam tułów był stosunkowo pękaty i przypominał wyglądem „wypchany worek”.
Istoty nie porozumiewały się między sobą. Wykonywały jedynie bardzo dziwne czynności o charakterze „badawczym”. W rękach trzymały jakieś urządzenia, wyglądem przypominające „rurki”, którymi dotykały tamtejszej roślinności, co przypominało przeprowadzanie „pomiarów”. Do rosnących roślin nie podchodziły w znany nam sposób, lecz „podskakiwały” na odległość metra, w czym bardzo przypominały kangury.
W trakcie całej obserwacji świadka zasłaniały rosnące w tamtym miejscu krzaki, choć według niego istoty zdawały sobie sprawę z jego obecności, ale ignorowały go zajęte wykonywaniem swoich „pomiarów”. Jednak po ok. minucie obserwacji świadek przypadkowo zakaszlał i w tym momencie stracił przytomność! Ocknął się w tym samym miejscu po upływie ok. godziny, dalej stojąc na nogach, lecz istot i pojazdu już nie było widać. Czym prędzej udał się on w stronę samochodu, po czym ruszył w dalszą drogę, by jak najszybciej dotrzeć do przejścia granicznego.
Po zdarzeniu Ryszard P. jeszcze przez cały dzień odczuwał dziwny posmak „spalonej czekolady”. Owe objawy ustąpiły dopiero wieczorem. Także przez kilka nocy miał problemy ze snem, co również można powiązać z powyższą obserwacją.
W przypadku spod Krosna Odrzańskiego mamy do czynienia z dość nietypowym wyglądem istot. Osobiście nie przypominam sobie wielu obserwacji ufonautów podobnych do tych, jakie widział Ryszard P. Należy przypomnieć tu jednak o znanym bliskim spotkaniu z Człuchowa z 1979 r., kiedy zaobserwowano półtorametrowego wzrostu istoty ubrane w ściśle przylegające do ciała skafandry koloru ciemnobrązowego. Istoty widziane w Człuchowie były nienaturalnie „szerokie w biodrach”, zaś na wysokości oczu posiadały podłużną płytkę. Najbardziej charakterystyczne były jednak „złączone nogi” – element obecny również w opisie Ryszarda P.
Istoty widziane w 1979 r. poruszały się „ruchem ślizgowym”, kołysząc się na boki. W przypadku z Brzózki świadek mówił o metrowych „skokach”. Warto dodać, że element „złączonych nóg” pojawił się w klasycznym przypadku uprowadzenia z Pascagouli z 1973 r., gdzie świadkowie porównali też widziane istoty do „mumii”.
Plan sytuacyjny obserwacji z okolicy Brzózki (graf. za: Archiwum Damiana Treli)
Najistotniejszym elementem opowieści Ryszarda P. (którego wartości nie da się jednak ocenić) wydaje się wystąpienie zjawiska missing time. Nie mamy jednak pewności, czy pod Krosnem Odrzańskim rzeczywiście nastąpiło „wzięcie” świadka na pokład UFO, bo jak już wspomniałem, stracił on przytomność na ok. godzinę w dość niejasnych okolicznościach.
Co mogło zdarzyć się przez ten czas? Na to pytanie odpowiedzi mogłaby udzielić regresja hipnotyczna pozwalająca na odzyskanie wspomnień z utraconej godziny. Niestety na dzień dzisiejszy jest to niemożliwe, gdyż nie mamy kontaktu z żadnym praktykującym hipnotyzerem z woj. kujawsko – pomorskiego. Przeszkodę stanowi również odległość z Legnicy do miejsca zamieszkania świadka.
Wszystkich potencjalnych świadków podobnych zdarzeń z terenu Polski proszę o kontakt pod e-mail: dam.trela@gmail.com
Autor: Damian Trela
Źródło: Czas tajemnic
Zdjęcie w nagłówku: Szkic istoty widzianej w Brzózce / Grafika z archiwum autora
Opublikowane za zgodą autora