Wśród historii mających świadczyć o istnieniu życia po śmierci znajdują się opowieści ludzi, którzy spotykali swych bliskich lub znajomych w momencie, kiedy ci już nie żyli. Incydenty te mają zwykle podobny przebieg i mocno wpływają na świadków. Parapsychologowie utrzymują, że tzw. zjawy kryzysowe mogą być myślowymi tworami generowanymi przez umierających lub niedawno zmarłych, którzy chcą w ten sposób dać bliskim ostatni znak z zaświatów.
____________________
John Blake, CNN
Pewnego zimowego wieczora 2001 roku Nina De Santo szykowała się do zamknięcia swojego salonu fryzjerskiego w New Jersey, kiedy nagle za szklaną witryną ujrzała stojącego mężczyznę. Był to Michael – jeden z jej gadatliwych klientów, który przechodził właśnie przez ciężki okres w życiu. Rozwiódł się z żoną, która miała romans z jego przyrodnim bratem, a w czasie procesu stracił prawo do opieki nad dziećmi. Był emocjonalnym wrakiem, jednak De Santo pomagała mu jak mogła, głównie wysłuchując go, czasami wychodząc z nim na drinka. Tamtej sobotniej nocy ujrzała Michaela stojącego w drzwiach i śmiejącego się.
– Nina, nie będę tu przez długo – powiedział, zatrzymując się w korytarzu. – Chciałem tylko wpaść i podziękować ci za wszystko.
Rozmawiali przez krótką chwilę, po czym Michael wyszedł w kierunku domu. Następnego dnia Nina otrzymała telefon od pracownicy salonu. Ciało Michaela znaleziono w sobotę rano, dziewięć godzin przed tym jak rozmawiała z nim w sklepie. Popełnił samobójstwo. Jeśli tak, z kim rozmawiała?
– To było dziwaczne. Przeszłam przez okres niedowierzania. Jak można bowiem mówić, że widziało się człowieka, takiego jak zwykle, chodziło się z nim i gadało chociaż nie żył? – mówiła.
Nina De Santo (fot. archiwum prywatne, za: cnn.com)
Dziś De Santo ma nawet nazwę określającą to, co przytrafiło się jej tamtej nocy – „kryzysowa zjawa”. Natknęła się nań studiując literaturę parapsychologiczną po swoich doświadczeniach. Zgodnie ze znawcami tematu, zjawa kryzysowa to duch dopiero co zmarłej osoby odwiedzającej ludzi, z którymi utrzymywała bliski kontakt emocjonalny.
Przedziwne relacje na ten temat wypełniają nie tylko internetowe fora, ale pojawiają się także w książkach, takich jak „Messages”, która opowiada o ludziach próbujących wejść w kontakt z bliskimi, których utracili w czasie zamachów z 11 września 2001 roku. Choć doświadczenia te są przerażające, mają także charakter „terapeutyczny” – twierdzą parapsycholodzy. Sugerują one bowiem, że człowiek utrzymuje łączność ze swoimi bliskimi nawet po śmierci.
– Nie wiemy, co robić z takimi opowieściami, choć dla niektórych stanowią dowód na istnienie życia po śmierci – mówi Steve Volk, autor książki „Fringeology” poświęconej zjawiskom nadprzyrodzonym, takim jak telepatia czy nawiedzenia.
Choć nauka nie zbadała jeszcze tego fenomenu, na temat zjaw kryzysowych mnożą się teorie. Jedna z nich sugeruje, że osoba w stanie terminalnym (umierająca lub ciężko chora) jest w stanie przetransportować mimowolnie swój telepatyczny obraz do ludzi, z którymi utrzymywała bliski kontakt. Objawia się to zarówno odczuciem czyjejś obecności lub innymi zjawiskami, które zwie się monicjami – zwiastunami śmierci. Teoria położona na drugim biegunie traktuje te zjawiska jako umysłowy psikus. Ludzie, którzy pogrążeni są w żałobie mogą podświadomie generować obrazy zmarłych, aby ulżyć w cierpieniu po stracie bliskich. Niezależnie od tego, która z nich jest prawdziwa, podobne doświadczenia dotykają ludzi bardzo mocno, choć nie są ograniczone jedynie do wizji. Zmarła osoba może kontaktować się z bliskimi także na inne sposoby.
Nawet ci, którzy nie wierzą w duchy doświadczają mikro-wersji zjaw kryzysowych – twierdzą parapsycholodzy. Dowodem na to może być intuicja, a historie o matkach, które „wiedziały”, że ich dzieciom dzieje się coś złego lub bliźniakach, którzy wyczuwali opresje, w jakich znalazł się ich brat czy siostra są powszechnie znane.
Jeff Belanger, dziennikarz, kolekcjoner historii o duchach oraz autor książki „Our Haunted Lives: True Life Ghost Stories” („Nasze nawiedzone żywoty: Historie o duchach z życia wzięte”) twierdzi, że ludzie, którzy są ze sobą związani wytwarzają między sobą mentalną łączność, która funkcjonuje nawet w zaświatach.
John Donne – angielski poeta barokowy, podczas pobytu w Paryżu w 1612 r., według legendy, miał doświadczyć enigmatycznego widzenia. Jak twierdził, widział postać swej żony trzymającej w ramionach martwego noworodka. W tym samym czasie kobieta przebywająca w Anglii poroniła.
Simma Lieberman twierdzi, że doświadczyła czegoś, czego nie zapomni nigdy, choć miało to miejsce ponad 40 lat temu. Kobieta, która dziś doradza w kwestii wyboru kariery zawodowej w Albany (Kalifornia), pod koniec lat 60-tych była młodą zakochaną kobietą. Jej chłopak, Johny, był luzakiem – hipisem, który „kochał wszystkich”. Para wynajęła wspólnie mieszkanie i zdecydowała się na ślub. Tamtej nocy, kiedy Lieberman przebywała w domu swojej matki na Bronxie, zadzwonił telefon. Podniosła słuchawkę, w której było słychać trzaski i rozpoznała głos Johny’ego, który zdawał się dzwonić z daleka. Po zapewnieniu jej o swych uczuciach, pojawiły się kolejne zakłócenia i rozmowa została przerwana. Kobieta próbowała się do niego dodzwonić, jednak bez skutku. Rankiem, ogarnięta uczuciem niepokoju zdała sobie sprawę z rzeczy, której do dziś nie potrafi opisać – że Johny’ego już nie ma.
– Kilka godzin później zadzwoniła jego matka mówiąc, że został zamordowany – mówi.
Johny został postrzelony w głowę, kiedy siedział jako pasażer w samochodzie. Według Lieberman, zdołał on jednak po śmierci skontaktować się z nią i zatelefonować. Przez wiele lat poszukiwała ona alternatywnych wyjaśnień tego zjawiska zastanawiając się, czy w rzeczywistości mógł zadzwonić przed śmiercią. Osobiście kobieta w to wątpi. Zabójca, kimkolwiek był, raczej nie pozwolił mu w ramach ostatniego życzenia skorzystać z automatu. Co więcej, Johny umarł tuż po postrzeleniu. Dopiero wiele lat później, Lieberman przeczytała o dziwnych, zakłócanych rozmowach, które zmarli kierowali rzekomo do swych bliskich.
Równie mocno zdziwiony był Josh Harris w trakcie incydentu, podczas którego spotkać miał swego dziadka. Josh był pierwszym wnukiem Raymonda Harrisa z Hackleburga w Alabamie, z którym spędzał mnóstwo czasu. Kiedy widziano jednego, zawsze obok był drugi. Sielanka skończyła się w 1997 r., kiedy u dziadka zdiagnozowano raka płuc i lekarze dawali mu zaledwie kilka tygodni życia. 12-letni wówczas Josh odwiedził go, chcąc zostać przy nim w godzinie śmierci, jednak rodzice kazali mu wrócić do domu, który znajdował się 3 km dalej. Chłopiec zasnął na kanapie, a kiedy obudził się ok. drugiej w nocy, spojrzał do góry widząc stojącego nad nim dziadka.
– Początkowo myślałem, że ma to być niespodzianka – mówi Harris. – Potem jednak zacząłem zastanawiać się, dlaczego stoi on w holu, podczas gdy powinien z całą resztą być w domu.
Według jego relacji, w tej chwili dziadek przemówił do niego słowami: „Wszystko będzie dobrze”, a następnie zaczął iść w kierunku kuchni. Chłopiec pobiegł za nim, jednak wtedy zadzwonił telefon, a w słuchawce odezwał się zapłakany głos jego ciotki: „Dziadek nie żyje.” Wówczas starał się on wytłumaczyć jej, że przed chwilą go widział. Jak mówi, dopiero po jakimś czasie doszło do niego, że to prawda. Kilkanaście lat od tego incydentu, Harris nadal wspomina jeden szczegół, który utkwił mu w pamięci. Jak mówi, kiedy patrzył na odchodzącą w kierunku kuchni zjawę ujrzał wokół niej „białawą łunę”.
Dzieciństwo do okres beztroski, kiedy zwykle nie myśli się o śmierci i nie do końca ją rozumie. Kryzysowe zjawy nie ograniczają się jednak tylko do świata dorosłych. 6-letnia wówczas Donna Stewart dorastała w Coos Bay w stanie Oregon. Jednym z jej przyjaciół był Danny, który pewnego dnia pojechał do szpitala na wycięcie migdałków. Tamtego ranka Stewart bawiła się z nim przed pożegnaniem. Jak mówi, następnego poranka, po przebudzeniu, zobaczyła stojącego Danny’ego, który pytał ją czy wyjdzie się pobawić. Steward pobiegła do pokoju swej matki pytając, czy może wyjść na dwór, jednak wówczas zobaczyła, że na jej twarzy zarysowało się ogromne zdumienie.
– Pobladła i powiedziała mi, że to niemożliwe – dodaje Stewart.
Raymond Harris, którego postać zauważył przy łóżku jego wnuk, Josh (fot.: archiwum prywatne, za: cnn.com)
Jak dodała, u Danny’ego w czasie operacji wywiązała się reakcja alergiczna i zmarł. Stewart nie zastała go, gdy wróciła do pokoju. Ciągle odtwarzając sobie pamięci to doświadczenie, w dorosłym życiu postanowiła wstąpić do PSI of Oregon – grupy zajmującej się weryfikowaniem doniesień o zjawiskach paranormalnych. Nadal zadaje ona sobie pytanie, w jak dużym stopniu było to realne doświadczenie.
De Santo, była właścicielka salonu fryzjerskiego z New Jersey, poszła tą samą drogą. Przygoda ze zjawą wstrząsnęła nią tak mocno, że zdecydowała się na przystąpienie do Eastern Pennsylvania Paranormal Society. Jak mówi, ponieważ nie dawało jej to spokoju, postanowiła poprzez rodzinę Michaela sprawdzić dokładną datę jego zgonu. Lekarz sądowy wyznaczył ją na dobę przed incydentem, kiedy widziała go w swym salonie. Ciało Michaela ok. 11 przed południem tego dnia odkrył kuzyn. Śmierć nastąpiła w wyniku postrzelenia.
– Często, kiedy ludzie umierają tragicznie, pojawia się niepokój i szukanie winnych – mówi. – Myślę, że nie opuszczają oni Ziemi, lecz tu zostają. Chyba miał on coś jeszcze do załatwienia. Przyszedł się pożegnać.
Jak mówi, kiedy rozmawiała z widmem człowieka, który już nie żył, nie zauważyła niczego przerażającego. Co prawda, nie przywitał się z nią, ani nie podał jej ręki, ale nie towarzyszyło temu nic, co można wiązać ze spotkaniem ze zjawą – żadnych głosów czy przezroczystych ciał, choć jak wspomina, otwierając drzwi czuła niezwykły chłód, zaś mężczyzna zdawał się mieć ziemiście bladą cerę. Kiedy otworzyła mu, nie chciał wejść do środka. Po krótkiej rozmowie Michael, który nie żył od doby, uśmiechnął się i odszedł w zimową szarówkę…
_____________________
Tłumaczenie i opracowanie: INFRA
Autor: John Blake
Źródło: CNN
Fotografia w nagłówku: Paranormaltaskforce.com