W latach 70-tych w północnej Rosji zaczęto drążyć najgłębszą na świecie dziurę w ziemi. Ten gigantyczny projekt o nazwie SG-3, choć miał czysto naukowy cel, wywołał nagle ogólnoświatową panikę. Kiedy przekroczono magiczna granicę 12 km głębokości, natrafiono ponoć na dziwną pieczarę, w której panowała rekordowo wysoka temperatura. Kiedy w dół spuszczono mikrofon zarejestrowano odgłosy, jakich nikt się nie spodziewał. Sowieci mieli bowiem… dokopać się do piekła a nawet nagrać jego dźwięki.
Pośrodku wielkiej pustki, w odległości ok. 150 km na północny-zachód od Murmańska znajduje się opuszczona baza z magazynami, barakami i laboratoriami. W jej centrum stoi ogromna żółtawa wieża. Cały widok sprawia dość makabryczne wrażenie, którego dopełniają porzucone jakby w pośpiechu ślady bytności człowieka – próbki skał, maszyny i książki. Pod zdewastowaną wieżą znaduje się jeden z najbardziej ekstremalnych cudów świata – SG 3 (ros. Kolskaja Swierchglubokaja Skważina), niegdyś największa na Ziemi dziura.
W okresie rywalizacji kosmicznej USA i ZSRR ścierały się także na polu dotarcia do wnętrza Ziemi. Prace nad SG 3 Rosjanie rozpoczęli 24 maja 1970 r. przewiercając się przez warstwy Płyty Bałtyckiej przy pomocy wiertła Uralmasz. Przez kolejne lata projekt pochłaniał miliony rubli. Pod koniec lat 80-tych, kiedy sięgnięto warstw znajdujących się na głębokości 10 km, sprawa przybrała bardzo dziwny obrót. Wskutek niezwykłego zbiegu okoliczności rosyjscy geologowie znaleźli się w centrum wstrząsającej religijnej afery.
Robotnicy SG-3 przy odwiercie. Według legendy, to oni mieli usłyszeć, a następnie nagrać odgłosy piekła, które wciąż można z łatwością znaleźć w Internecie (posłuchaj). Prezentowano je wielokrotnie, m.in. w audycjach radiowych. Dźwieki, które mają pochodzić z odwiertu są w rzeczywistości ścieżką dźwiękową z horroru
6 czerwca 1979 r. SG 3 pobiła pod względem głębokości 9583-metrowy otwór o nazwie „Bertha Rogers” w Oklahomie, która powstał po odwiertach ropy naftowej. Kolejnym przystankiem miała być granica 15 tys. m. Po drodze do środka Ziemi dokonywano różnych zagadkowych odkryć. Czasami do uszu robotników dochodziły dobiegające z wnętrza otworu głosy. Z kolei na 3 tys. metrów udało im się natknąć na ślad skał o identycznym składzie co te, z których zbudowany jest księżyc. Natrafiono także na pokłady złota. Problemem była również wzrastająca temperatura. Choć szacowano, że na 12262 m. będzie ona wynosić 100 stopni Celsjusza, w rzeczywistości osiągnęła 180 stopni.
Pod koniec lat 80-tych po świecie zaczęły krążyć pierwsze plotki na temat rosyjskiego projektu. Twierdzono, że na 14 tys. m. natrafiono na pieczarę, w której panowała temperatura 1100 stopni, a mikrofony przystawione do wylotu SG 3 zarejestrowały dziwne dźwięki. Uczeni mieli dokonać makabrycznego odkrycia: po analizie hałasów doszli do wniosku, że są to w rzeczywistości ludzkie wrzaski wydobywające się z gardeł torturowanych ludzi. Materiał kilkakrotnie zaprezentowano na antenie popularnego programu Coast to Coast, choć jak się okazało, pochodził on z niskobudżetowego horroru.
Tak narodziła się legenda o radzieckiej dziurze do piekła. Nikt nie wie, skąd bierze ona swe korzenie. Amerykański dziennikarz radiowy, Rich Buhler twierdzi, że jej źródłem jest fińskie pismo Vaeltajat, które otrzymało w tej sprawie list od czytelnika. Historia pojawiła się także w pismach Ammenusastia i Etela Noumen, zaś wkrótce wieści o odkryciu dziury do piekła dotarły do największej religijnej stacji telewizyjnej w USA, TBN (Trinity Broadcasting Network).
Amerykanie dowiedzieli się o legendzie przez nowerskiego nauczyciela, Åge Rendalena, który w 1989 r. odwiedził swego mieszkającego w Kalifornii przyjaciela, pastora Ricka Kuykendalla. Rendalen, który studiował teologię, choć odstąpił od wiary, usłyszał po przylocie o rewelacjach TBN, które twierdziło, że rosyjscy uczeni dokopali się do piekła. Obaj mężczyźni byli zniesmaczeni i rozbawieni wiadomością. Postanowili też w dość oryginalny sposób przetestować wiarygodność reporterów stacji.
4 stycznia 1990 r. Norweg wysłał do stacji list, w którym podawał się za urzędnika norweskiego ministerstwa, który miał dostęp do nowych, tajnych informacji w tej sprawie. Rendalen twierdził w fałszywej depeszy, że badacze pracujący przy odwiercie mieli w pewnej chwili ujrzeć snop fluoroscencyjnego światła, który wystrzelił z dziury. Na jego tle pojawiła się z kolei postać ze skrzydłami nietoperza. Dowodem na to miał być artykuł z norweskiej gazety, gdzie Bjarne Nummedal, geolog pracujący przy SG 3 skarży się na naciski ze strony radzieckiego rządu zmuszające go do milczenia.
– W rzeczywistości tekst mówił o inspektorze budowlanym, który narzekał, iż jego pracodawca ogranicza jego wolność wyrażania się. Wybrałem go ponieważ był on na zdjęciu trzymając sugestywnie palec na ustach. Potem dodałem wymyślone tłumaczenie – mówi.
Ekipa projektu SG-3 po dotarciu na głębokość 12000 m. Planowano przebić się 3 km dalej, jednak było to niemożliwe.
Dwa tygodnie po tym, jak Rendalen wysłał swą przetłumaczoną opowieść do TBN, rozpętała się sensacyjna afera. Choć Rendalen i Kuykendall niemal od razu przyznali, że wszystko było fikcją, TBN nie miało zamiaru podać tego do wiadomosci. Relacja o odkryciu przez Rosjan drogi do piekła szerzyła się lotem błyskawicy po tym, jak podchwycili ją kolejni telewizyjni kaznodzieje i chrześcijańskie pisma. Brukowiec Weekly World News pisał: „Dowierciliśmy się do piekielnych bram”.
Co ciekawe, pisały o tym także bardziej wiarygodne gazety. Rendalen i jego przyjaciel, mimo oficjalnego oświadczenia, że była to jedynie prowokacja, nie zatrzymali rozwoju legendy, która nadal krąży po Internecie.
– Jeden z moich uczniów przesłał mi link do nagrania, w którym telewizyjny kaznodzieja, Creflo Dollar, otwiera swoje kazanie z 2009 r. opowieścią o dowierceniu się do piekła. Co ciekawe, twierdzi on, że słyszał tą historię już w 1984 r., a więc na 5 lat zanim powstała! – mówi Rendalen.
Mimo zadziwiającej kariery opowieści o piekle, projekt SG 3 zakończył się mniejszym sukcesem i w 1992 r. zawieszono odwiert z racji problemów technicznych i trudności w finansowaniu przedsięwzięcia w czasach przełomu. Przez kilka lat w pobliżu dziury przebywała jeszcze grupa naukowców, którzy zbierali dane sejsmiczne i geomagnetyczne. Potem i oni wyjechali z Półwyspu Kolskiego. Mimo zalecenia przez rząd likwidacji placówki, nie znaleziono na to środków. Prace rozbiórkowe postępowały bardzo powoli. Dziś nad rekordową dziurą w Ziemi widnieją rdzewiejące szczątki żółtawej wieży…
_____________________
INFRA
Na podstawie: D. Kringiel, Hoppla, wir haben die Hölle angebohrt!, Der Spiegel Online
Odwiedź witrynę Nieznanego Świata (nieznanyswiat.pl) oraz Księgarni NŚ (nieznany.pl)