– czyli historia o śladach starożytnych Egipcjan w USA. Czy istnieją dowody na to, że Wielkim Kanionie znajduje się tajemniczy system tuneli stanowiący dowód na wyprawę starożytnych do Ameryki? Według relacji, jaka ukazała się w jednej z amerykańskich gazet w 1909 roku nad przełomowym odkryciem pracować mieli naukowcy z Instytutu Smithsona. Mimo to później ślad po tajemniczym podziemnym systemie mogącym pomieścić według relacji odkrywców do 50.000 ludzi urywa się… Niektórzy widzą w tym dowód na próbę zatarcia śladów potencjalnie sensacyjnego odkrycia. Inni wskazują jednak, że sprawa jest zupełnie niewarta uwagi, choć kto wie – prawda być może leży gdzieś pośrodku – w kulturze Anasazi.
5 kwietnia 1909 roku na pierwszej stronie „Arizona Gazette” ukazała się relacja o ekspedycji archeologicznej do Wielkiego Kanionu, którą zorganizował Instytut Smithsona. Rezultatem wyprawy miało być odkrycie przedmiotów pochodzących rzekomo z Egiptu. 5 kwietnia jest oddalony tylko o kilka dni od Prima Aprilis, jednakże historia ta była relacjonowana zupełnie na poważnie.
Niestety, od tego czasu nic więcej nie słyszano o tym odkryciu. Każdego roku Wielki Kanion odwiedza kilka milionów turystów i spodziewać się można, że jeśli kryłby on jakąś tajemnicę, już dawno zostałaby ona odkryta. Większość ze zwiedzających koncentruje się jednak na obszarze tzw. Krańca południowego, gdzie znajduje się większość turystycznej infrastruktury. Co więcej twierdzi się, że odkrycie zostało skutecznie zamaskowane, aby utrzymać obowiązujący wówczas i dziś status quo mówiący, że Egipcjanie nigdy nie zapuszczali się na tak dalekie wyprawy poza swą ojczyznę nad Nilem.
Oryginalna historia dotycząca odkrycia mówi o grupie ludzi, która udała się do podziemnej sieci tuneli zawierających różnego rodzaju przedmioty, w tym posągi a nawet mumie. Przełomowe odkrycie, nie ma co. Z pewnością trudno byłoby je strącić z archeologicznego piedestału, jednakże Instytut Smithsona nie posiada dziś żadnych informacji na ten temat. Co się zatem stało? Aby się o tym dowiedzieć musimy dobrze zapoznać się z jedynym pozostałym śladem – artykułem zawierającym sensacyjne doniesienia. Choć jego autor pozostawał anonimowy to w jego treści wymienione było nazwisko archeologa prof. Jordana i odkrywcy systemu, G.E. Kinkaida.
Tytuł artykułu, który ukazał się 5 kwietnia 1909 roku
Wszystko zapętliło się jeszcze bardziej, gdy Instytut Smithsona orzekł, że nie posiada informacji na temat człowieka o tym nazwisku. Stanowisko instytucji z roku 2000 mówiło: „Instytut Smithsona otrzymał wiele pytań na temat artykułu z 5 kwietnia 1909, który ukazał się w „Phoenix Gazette” i który dotyczy G.E. Kincaida i odkrycia przezeń „wielkiej podziemnej cytadeli” położonej w Wielkim Kanionie, której budowniczymi miał być lud „orientalnego pochodzenia, wywodzący się najprawdopodobniej z Egiptu”. Wydział Archeologii przeszukał dokumenty nie natrafiając jednak na ślad prof. Jordana, Kincaida czy też zaginionej egipskiej cywilizacji w stanie Arizona.” Niektórzy twierdzili jednak, że przypuszczenia o spisku i zacieraniu śladów nie są przypadkowe, akta bowiem nie musiały być przechowywane na wydziale a w oświadczeniu wspomina się o „Phoenix Gazette” nie zaś o „Arizona Gazette”. Podobnych zabiegów próbowano w wielu przypadkach a celowo wprowadzane błędy były często prostymi błędami lub zwyczajnymi zaworami bezpieczeństwa stosowanymi przez instytucje co do których wysuwano kłopotliwe pytania.
Artykuł o którym mowa prezentował się następująco:
BADANIA W WIELKIM KANIONIE
Tajemnice niezwykłej jaskini wyszły na światło dzienne
Ostatnie doniesienia na temat postępu prac badawczych, które obecnie uważane są przez archeologów nie tylko za najstarsze tego typu znalezisko na terenie USA, ale też jedno z najbardziej przełomowych na całym świecie były już jakiś czas temu poruszane w naszej gazecie. Jednakże wczoraj nowe wieści przyniósł G.E. Kinkaid, badacz, który odnalazł wielką podziemną cytadelę w Wielkim Kanionie podczas spływu kajakowego z Green River (Wyoming) do Yumy kilka miesięcy temu.
Zgodnie z relacją, którą przekazał Kinkaid, archeolodzy z Instytutu Smithsona, który finansuje ekspedycję dokonali odkryć wskazujących jednoznacznie, że rasa która zamieszkiwała tajemnicze korytarze wykute w skale ludzkimi rękoma, miała wschodnie korzenie i pochodziła najprawdopodobniej z Egiptu. Ich teorie, które powstały na podstawie analiz tabliczek zawierających pismo hieroglificzne wskazują, że tajemnica prehistorycznych ludzi, którzy dotarli do Ameryki Północnej została rozwiązana. Egipt i Nil wraz Arizoną i rzeką Colorado łączą historyczne więzy.
Precyzyjne badania
Prof. S.A. Jordan, który prowadzi prace z ramienia Instytutu Smithsona dokonuje obecnie szczegółowych badań, które trwać będą do czasu, aż odkryte zostanie ostatnie ogniwo historycznego łańcucha. Niemalże milę pod ziemią powstał długi główny korytarz, który łączy się z kolejną komnatą, od której z kolei rozchodzą się liczne przejścia na podobieństwo osi w kole wozu.
Odkryto kilkaset pomieszczeń, do których dotrzeć można było korytarzami łączącymi się z głównym szlakiem. Najnowsze poszukiwania pozwoliły na odkrycie przedmiotów, których z pewnością nie wykonano na tej ziemi i które bez wątpienia pochodzą ze starożytnego Wschodu. Wśród nich znajduje się broń, przedmioty wykonane z miedzi, niektóre zaostrzone i twarde jak stal. Wskazuje to jasno, jaki poziom cywilizacyjny osiągnęli owi tajemniczy ludzie. Zainteresowanie naukowców jest tak duże, że postanowili oni lepiej wyposażyć swój obóz i zasilić ekipę do 30 – 40 osób.
Relacja Kinkaida
Pan Kinkaid był pierwszym białym dzieckiem, które przyszło na świat w stanie Idaho. W dorosłym życiu został odkrywcą i myśliwym, który już od 30 lat służy Instytutowi Smithsona. Nawet po krótkim zapoznaniu się z jego relacją wydaje się ona wręcz nieprawdopodobna.
Formacja skalna w Wielkim Kanionie zwana Świątynią Izydy
– Na samym początku zdumiało mnie to, że pieczara jest niemalże niedostępna. Wejście tam znajduje się pod liczącą 445 m. wysokości ścianą kanionu. Znajduje się ono także na ziemi należącej do rządu, zatem nikt obcy nie dostanie się tam bez przepustki. Naukowcy chcą pracować w spokoju mając pewność, że ich znaleziska nie padną ofiarą osób ciekawskich czy też poszukiwaczy skarbów. Wyprawa tam nie ma sensu, bo wszelkich gości odprawia się z kwitkiem. Opowiadałem już, w jaki sposób natknąłem się na jaskinię, jednakże przytoczę to pokrótce jeszcze raz. Spływając rzeką Colorado w poszukiwaniu minerałów […] ujrzałem na wschodniej ścianie otwory w formacji skalnej, które znajdowały się jakieś 600 m. nad korytem rzeki. Na miejsce to nie prowadziła żadna ścieżka, jednakże ostatecznie dostałem się tam z wielkimi problemami. Za półką skalną znajdowało się wejście do jaskini. Znajdują się tam stopnie, które wiodą z wejścia do miejsca, gdzie w czasie gdy jaskinia była zamieszkana, znajdowała się rzeka. Gdy ujrzałem ślady dłuta przy wejściu zainteresowałem się tym i sięgając po broń wszedłem do środka. W czasie tej wędrówki pokonałem kilkaset metrów głównego korytarza, aż dotarłem do miejsca, gdzie znajdowały się mumie. Podniosłem jedną z nich i sfotografowałem. Zebrałem także liczne przedmioty, które przewiozłem rzeką do Yumy, skąd zostały dalej przesłane do Waszyngtonu. Po tym powzięto dalsze kroki w celu zbadania sprawy.
Korytarze
– Główny korytarz ma szerokość ok. 3.5 m. – mówi Kinkaid – zwężając się na końcu do nieco ponad 2.5 m. Jakieś 17 m. od wejścia znajdują się pierwsze rozgałęzienia na prawo i lewo, zaś po obu stronach znaleźć można liczne komnaty przypominające typowe pokoje, choć niektóre mają rozmiary 9 x 12 metrów. Wchodzi się do nich przez owalne drzwi, zaś za system wentylacyjny służą okrągłe otwory przechodzące z komnat do korytarzy. Korytarze te zostały wyciosane lub wykute w skale tak dokładnie, że wygląda to jak robota pod nadzorem inżyniera. Sufit uformowany jest w niektórych pomieszczeniach tak, że zbiega się on w jednym punkcie.
Świątynia
– Kilkadziesiąt metrów od wejścia znajduje się sala w kształcie krzyża o długości kilkudziesięciu metrów, w której znajduje się wizerunek bożka czczonego przez ten lud, ukazanego w pozycji siedzącej i trzymającego kwiat w każdej z dłoni kwiat. Jego rysy twarzy są wyraźnie orientalne. Wyobrażenie przypomina nieco Buddę, jednakże naukowcy nie są pewni kogo tak naprawdę przedstawia. Analizując wszystkie znalezione do tej pory przedmioty i zgromadzone dane dochodzimy do wniosku, że miejsce kultu przypomina najbardziej świątynię dawnych Tybetańczyków. Wokół wizerunku głównego boga widnieją inne mniejsze postaci. Niektóre z nich są pięknie wykonane, inne są zniekształcone. Prawdopodobnie reprezentują one dobro i zło. Po obu stronach wizerunku boga znajdują się duże kaktusy. Wszystko to wyrzeźbione zostało w kamieniu przypominającym marmur. Naprzeciw ołtarza znajdują się różnego rodzaju miedziane narzędzia. Ludzie ci bez wątpienia znali metodę utwardzania tego metalu, czego przez stulecia poszukiwali chemicy. Na ławie znajdującej się w warsztacie znajdowało się trochę węgla drzewnego i innych materiałów używanych zapewne do wytopu metalu. Znajdowało się tam również trochę żużla, co wskazywało na to, że lud ten wytapiał żelazo, jednak nie ustalono jeszcze w jaki sposób. Wśród innych znalezisk znajdowały się wazy i naczynia wykonane z miedzi i złota, wykonane z dużym artyzmem. Wśród ceramiki znajdują się także naczynia emaliowane. Kolejny korytarz prowadził do spichlerza, który przypominał te znajdowane w starożytnych świątyniach na Wschodzie. Znajdowały się tam różnego rodzaju ziarna. Do jednego z wielkich magazynów nie udało się jeszcze dostać. Mierzy on. 6 m. wysokości i można dotrzeć do niego jedynie od góry. Na jego krawędzi widać dwa miedziane haki, które wskazują, że wiodła tam kiedyś drabina. Spichlerze są zaokrąglone i według mnie wykonano je z bardzo twardej zaprawy. W pieczarach znaleziono także szary metal, który stanowi zagadkę dla naukowców, gdyż nie ustalono jeszcze czym jest. Przypomina nieco platynę. Po podłodze porozrzucane były także kamienie, mało wartościowe „kocie oczy”. Na każdym z nich widniała twarz.
Hieroglify
– Na wszystkich urnach czy ścianach oraz odnalezionych tam tabliczkach widnieją wizerunki w postaci tajemniczych hieroglifów, do których naukowcy wciąż poszukują klucza. Zawarte tam informacje odnoszą się najprawdopodobniej do religii owych ludzi. Podobne znajdowano już w południowej części stanu. Wśród wyobrażeń zwierząt znajdują się jedynie dwa przykłady. Jedno z nich przypomina zwierzę wymarłe.
Krypta
Czy krypta widziana rzekomo przez Kinkaida wyglądać mogła podobnie?
– Grobowiec lub krypta, w której znaleziono mumie znajduje się w jednej z największych komnat, w której nachylone są pod kątem 35 stopni. W nich znajdują się rzędy mumii, z których każda zajmuje oddzielną wykutą w skale półkę. Na głowie każdej z nich znajduje się niewielka podstawka, na której znajdują się miedziane naczynia oraz kawałki połamanych mieczy. Niektóre z mumii pokryte były gliną, a wszystkie z nich z kolei obłożone korą. Urny i naczynia znajdujące się na dolnych pokładach wykonane są w prymitywnej technice, natomiast wraz z wyższymi rzędami nabierają one bardziej wyrafinowanego charakteru. Warto zauważyć, że wszystkie zbadane do tej pory mumie należały do mężczyzn. Nie chowano tam kobiet i dzieci, co doprowadziło do wniosku, że owa wewnętrzna sekcja stanowiła coś w rodzaju koszar wojowników. Wśród znalezisk nie natrafiono na kości i skóry zwierząt, a także ubrania czy posłania ludzi. Wiele z pomieszczeń jest pustych. Jedno z nich stanowiło zapewne główną sale jadalną, gdyż znaleziono tam przedmioty wykorzystywane przy przygotowywaniu posiłków. Problemem do ustalenia pozostaje to, kto zamieszkiwał to miejsce. Przypuszcza się jednak, że jego lokatorzy sprowadzali się tam na zimę, zaś w cieplejszych porach roku zajmowali się rolnictwem na równinach. W owym podziemnym systemie zmieścić mogłoby się aż do 50.000 ludzi (sic!) Jedna z teorii mówi, że współczesne indiańskie plemiona zamieszkujące stan Arizona wywodzą się z służby lub niewolników ludu, który zamieszkiwać mógł jaskinię. Z pewnością wszystko to rozgrywało się na wiele tysięcy lat przez epoką chrześcijańską, ale mimo to lud ten osiągnął wysoki stopień rozwoju. Ludzka historia pełna jest luk. Prof. Jordan jest z kolei tak podekscytowany odkryciami, że wierzy w to, że okażą się one ewenementem na skale archeologiczną. Z omawianych przeze mnie rzeczy szczególnie jedna wydaje się być interesująca. Jedna z komnat jest pozbawiona wentylacji. Gdy weszliśmy do niej uderzył nas nieprzyjemny odór. Nasze oświetlenie nie było w stanie przedrzeć się przez panujący tam mrok, stąd też musimy poczekać na silniejsze źródła światła. […] Niektórzy twierdzili, że mogą się tam znajdować zabójcze gazy lub też chemikalia wykorzystywane przez starożytnych. Cała ta podziemna instalacja sprawia, że wizytujący ją doznają dreszczy. Szczególnie ciąży na nich panujący tam mrok, w którym wcale nie pomagały nam lampy i świece.”
Oficjalnie jednak nie istniał nigdy ani prof. Jordan a odkrywca Kinkaid nie był wcale łatwiejszy do zidentyfikowania. Mimo to 12 marca tego samego roku „Arizona Gazette” wspominała o pierwszej fazie przygody drugiego z panów mówiąc: „G.E. Kincaid dotarł do Yumy”. W artykule tym padają słowa o tym, że pochodzi on z „Lewiston w Idaho” i „przybył do Yumy po odbyciu wyprawy rzeką Colorado z Green River w stanie Wyoming. Jest on drugim człowiekiem, któremu udało się odbyć podobną podróż samotnie i który od czasu do czasu zatrzymywał się na brzegach, aby podziwiać otaczający krajobraz. Opuścił on Green River w październiku.” Relacja wydaje się być prawdziwa. Następnie czytamy: „W czasie podróży doszło do dokonania wielu ciekawych odkryć archeologicznych”. Już miesiąc później ta sama gazeta wspominała Kinkaida po raz kolejny, jednakże tym razem mówił on o odkryciu podziemnej sieci tuneli i komnat, wśród których znajduje się „kaplica” z wyobrażeniem boga przywodzącego na myśl Buddę. Obok słów o niezwykłym kompleksie pojawiają się u Kinkaida relacje o tajemniczym szarym metalu, hieroglifach i mumiach.
Kinkaid stara się jednak zachować umiar i wiarygodność wskazując, że bożki jedynie „przypominają Buddę”, choć zapewne nie są nim w rzeczywistości. Sama świątynia zdaje się przywodzić na myśl skojarzenia z Tybetańczykami, choć to jedynie skojarzenia. Dzięki tym analogiom Kinkaid stara się przybliżyć charakter swego rzekomego znaleziska. Związek z Egiptem nadaje całej sprawie anonimowy autor artykułu, który popuszcza wodze fantazji na temat czegoś, co ma potencjał aby zmienić historię ludzkości. Mimo to gazeta paradoksalnie nigdy nie powraca już do tego tematu.
Pierwsza relacja i Kinkaidzie zamieszczona w „Arizona Gazette” w marcu 1909 roku
Niezależnie od tego, czy Instytut Smithsona prowadzi politykę skrywania dowodów, jak uważają niektórzy, czy też rzeczywiście nie miał nigdy nic wspólnego z podobnymi wydarzeniami, tajemnicza relacja z 1909 roku nie musiała być dziennikarskim oszustwem. Kinkaid mógł bowiem istnieć naprawdę, choć nieco wyolbrzymiał swe znaczenie. Z drugiej strony mógł nigdy nie odbyć wspomnianej wyprawy, jednakże komu zależałoby na wywołaniu sensacji?
Relacja brzmi dość wiarygodnie, jednakże równie dobrze mogła zostać stworzona po to, aby podnieść sprzedaż tytułu. Z drugiej strony podobny ruch spotkałby się z kontynuacją opowieści o wyprawie a także „nowych faktach”, bowiem tylko w taki sposób można rozbudzić apetyt czytelników.
W pierwszej relacji o Kinkaidzie czytamy, że dokonał on ważnych dla archeologii odkryć. Co więcej, wykonać miał wiele fotografii. Należy podkreślić, że odkrycie sieci tuneli musiało nastąpić na pewien czas przed tym, jak napisano pierwszą z relacji, zaś w rzeczywistości dojść do tego mogło na pół roku wcześniej. Jednakże w drugiej z relacji dowiadujemy się, że Kinkaid najwyraźniej nie odbywał swej podróży rzeką Colorado sam, a towarzyszył mu naukowiec z Instytutu Smithsona.
Co ważne, udało mu się także wykonać rzekome fotografie znaleziska. Choć twierdził on, że dostęp do wejścia do kompleksu był utrudniony, można spodziewać się od Kinkaida wykonania serii zdjęć z jego otoczenia. W artykule z 5 kwietnia 1909 roku padają słowa o tym, że Kinkaid „przyniósł wieści” na temat podziemnej cytadeli dzień wcześniej, czyli 4 kwietnia. Odkrycia dokonał kilka miesięcy wcześniej, jednakże tajemnicą jest dlaczego trzymał to w ukryciu w czasie poprzedniej relacji z marca 1909. Wydaje się zatem, że w grę nie wchodzi tu opieszałość gazety czy niechęć do publikowania sensacji, bowiem zwłoka ta wydaje się mieć źródło w Kinkaidzie.
Co możemy począć dalej z historią nie posiadając żadnych informacji o odkrywcy? Poszukiwacz tajemnic historycznych Wielkiego Kanionu, Jack Andrews podkreślił, że Kinkaid mógł być prawdziwą postacią. W relacji padają słowa o „poszukiwaniach minerałów”, których ważnym źródłem pozostawał Wielki Kanion, znany też jako miejsce obfitujące w miedź. Mimo to jeszcze w 1908 roku, a więc w roku ekspedycji, prezydent Roosevelt ustanowił kanion parkiem narodowym, gdzie wszelkie prace wydobywcze zostały zakazane. Andrews wykazał również, że obszar, na którym Kinkaid znaleźć miał wejście do jaskini znany był jako miejsce wydobycia surowców. Potwierdza to zatem w pewien sposób jego oświadczenie, choć równocześnie w oczy rzuca się fakt przekręcenia jego nazwiska przez gazetę (z Kinkaid na Kincaid), jednakże był to być może zamierzony zabieg mający na celu zmylenie wszelkich osób (w tym przedstawicieli prawa) podążających jego śladem. Co jednak z podziemnym systemem? Wiadomo, że Wielki Kanion posiada wiele jaskiń i pieczar, które zostały już dawno odkryte przez speleologów. Jeden z najlepszych kandydatów do jaskini Kinkaida znajduje się na obszarze między Ninety-four Mile Creek a Trinity Creek, gdzie znajdują się wzniesienia o nazwach takich jak Świątynia Izydy, Wieża Seta, Wieża Ra, Świątynia Ozyrysa etc. W innych miejscach napotkać możemy nazwy takie jak Piramida Cheopsa, Klasztor Buddy, Świątynia Buddy, Świątynia Manu czy Świątynia Siwy.
Podobne kontrowersje na temat podróży mieszkańców Afryki do Ameryki Północnej na długo przed Kolumbem wywołała historia tzw. Jaskini Burrowsa w stanie Illinois, gdzie odkryto rzekomo złote i kamienne przedmioty (jeden z nich na zdjęciu obok). Więcej na temat jaskini w artykule pt. Jaskinia Burrowsa – afrykańskie złoto w USA
W książce pt. „Ancient Secret od The Flower od Life” znajduje się opowieść o dwóch turystach, którzy w drodze do miejsca nazwanego Świątynią Izydy natrafili na piramidę wykonaną z miejscowych skał. Na miejscu dotrzeć mieli do kilku jaskiń, z których jedna znajdowała się na wysokości 800 m. Docierając tam mieli nadzieję odnaleźć miejsce, o którym pisał Kinkaid, jednakże wkrótce okazało się, że jaskinia jest niedostępna ze względu na skały blokujące wejście. Według relacji miał być to sztuczny zawał, zaś o interwencji człowieka w tym miejscu miał świadczyć wykute na miejscu koło o średnicy niemalże dwóch metrów.
Nie wiadomo jednak, jak w takich przypadkach odróżniać fakty od czczej gadaniny. Obszar nazwany Świątynią Izydy znajduje się ponadto 40 mil od miejsca, o którym wspomina poszukiwacz. Co więcej, to tylko jeden z wielu obszarów, którym współcześni nadali nazwę wywodzącą się z mitologii ludów starożytnych. Pochodzenie tych tajemniczych nazw okrywa po części tajemnica, która powołała do życia teorię spiskową mówiącą, że odnoszą się one do tego, co na miejscu zastali pierwszy odkrywcy. (Mimo to akceptując podobną teorię w odniesieniu do atrakcji turystycznych moglibyśmy założyć, że okolice Jury krakowsko-częstochowskiej przemierzał Herakles, który w okolicach Pieskowej Skały pozostawił swą maczugę. – przyp.tłum.)
Wspomniany już Jack Andrews twierdzi, że znał od 1972 roku miejsce wskazane przez Kinkaida, jednakże trzymał to w tajemnicy. Dopiero w 2001 roku uznał, że nadszedł najwyższy czas, aby je wyjawić, ale dodał potem, że nigdy nie trafił na „fizyczną lokalizację”. Z jego niejasnej deklaracji wynikało, że widział to miejsce w wizji lub śnie, ale tak naprawdę nigdy w nim nie był. Mimo to opierając się na szczątkowych informacjach uzyskanych z relacji Kinkaida, który mówił, że wejście do systemu tuneli znajduje się „42 mile rzeką od kanionu El Tovar Crystal” nie trafiamy na nic szczególnego. Andrews wierzy, że jaskinia znajduje się w głębokiej rozpadlinie znanej jako Marble Canyon, jednakże zwraca też uwagę na kilka innych lokalizacji, do których dostęp nie jest niemożliwy. Cały problem skupia się jednak na zlokalizowaniu jaskini i wejściu do środka. Sam Kinkaid wspominał, że znajduje się ona pod 800-metrową skalną ścianą. Pozostaje pytanie, w jaki sposób on sam tam się dostał.
Czy przy użyciu dzisiejszych środków możemy dotrzeć do miejsca zidentyfikowanego przez Andrewsa? Jeden ze strażników parku twierdzi, że okolica Marble Canyon wciąż „wydaje się niedostępna, a wiedza o niej jest raczej ograniczona”. Obszar ten był na początku wieku nadał słabo znany i badany. Jest także nieczęsto odwiedzany.
Choć sceptycy dali popalić Andrewowi, inni nadal inspirowali się historią Kinkaida. Wiele osób zinterpretowało oświadczenia Instytutu Smithsona jako jawną próbę zatarcia śladów. Sprawy tej nie omieszkał tknąć nawet David Icke, który napisał o „podziemnym mieście zbudowanym z tak samo wielką precyzją, co Wielka Piramida”. Dalszych dzikich fantazji Icke’a poświęconych znaczeniu podziemnego miasta i jego związkom z istotami pozaziemskimi nie warto nawet wspominać.
Historia o orientalnym ludzie przybyłym do Wielkiego Kanionu nadal ma się dobrze. Jednakże gdzie to wszystko nas prowadzi? Być może odpowiedź leży gdzieś pośrodku. Prawdopodobne jest, że na obszarze z tak wielką ilością jaskiń natrafić można na coś ciekawego, co niekoniecznie ma egipskie pochodzenie (czego zresztą Kinkaid nie przyznawał otwarcie), ale może być zupełnie „amerykańskie”.
Pierwszą kulturą, jaka pojawiła się w tym rejonie była kultura Anasazi, która zajmowała się głównie polowaniem i uprawą zbóż. Do XI wieku n.e. jej przedstawiciele rozwinęli się do tego stopnia, że zaczęli tworzyć swą własną ceramikę, jak i wdrażać nowe metody upraw. Wypracowali też unikalną formę osadnictwa.
Od początku ludzkość przykładała szczególną uwagę do miejsc pochówku. Co więcej, w wielu kulturach zmarłych składano w wykutych otworach skalnych, szczególnie jeśli skierowane były one wprost w kierunku wschodzącego słońca. To nadawało im rangę miejsc specjalnych. Przykład tego znajdziemy we francuskich Pirenejach, jednakże niezależnie czy jest to kreteńska Dolina Śmierci czy też miejsca pochówku Dogonów, jasne jest, że szczególnie faworyzowanymi miejscami były jaskinie i pieczary. Czemu sprawa wyglądać miałaby inaczej w przypadku ludów zamieszkujących wokół Wielkiego Kanionu?
Najprawdopodobniej znalezisko Kinkaida nie było tworem starożytnych Tybetańczyków lub Egipcjan. Należało być może do przedstawicieli kultury Anasazi. Różne ich grupy rozproszone po stanie Colorado łączyły pewne podobieństwa związane z budownictwem, w którym dominowały wielopiętrowe i wielopokojowe „wielkie domy”. To one łączyły wszystkie grupy w jedną całość, choć często o wiele więcej ich dzieliło aniżeli łączyło.
Miejsce, gdzie znajdować miał się podziemny system korytarzy i sal leży niedaleko centrum ludu Navajo, którego przedstawiciele są żyjącymi przodkami Anasazi, których nazwa w języku Navajo oznacza „starożytnych”. W okolicy Canyon de Chelly znajduje się tzw. Jaskinia Mumii – ostatnie z miejsc zajmowanych przez przedstawicieli kultury Anasazi. W dwóch jaskiniach, które znajdowały się 100 m. od dna kanionu odnaleziono domostwa, w skład których wchodziło 55 pokoi i cztery okrągłe sale ceremonialne stworzone około roku 1050 n.e.
Stanton Cave – miejsce uznawane za jedną z możliwych lokalizacji podziemnego systemu Kinkaida
Na miejscu tym wczesna wyprawa zorganizowana przez Instytut Smithsona odnalazła dwa ciała. Widzimy zatem, że istnieje tu pewne podobieństwo do opowieści Kinkaida – jaskinia, system sal, mumie… a nawet Instytut Smithsona. Jedyną różnicą jaka dzieli te dwa miejsca jest to, że wciąż nie wiadomo, gdzie Kinkaid mógł natknąć się na podobną strukturę i czy w ogóle tego dokonał. Jaskinia Mumii uwidoczniła jednak wyraźnie, że nie potrzeba sprowadzać do Wielkiego Kanionu cywilizacji z odległego Tybetu lub Egiptu – podobne struktury równie dobrze tworzyć mogli miejscowi Anasazi. Choć jej opis niekoniecznie odzwierciedla dokładnie to, o czym była mowa w artykule z 1909 roku, nie możemy powiedzieć nic o wiarygodności Kinkaida oraz jego celach.
Niezależnie od tego, czy historia o Kinkaidzie i niezwykłym kompleksie jest prawdziwa, Jaskinia Mumii udowodniła, że może ona nie być tak ważna i przełomowa, jak widzą to niektórzy. Nawet jeśli dwaj bohaterowie historii z początków ub. wieku naprawdę istnieli najwięcej winy za sensacyjny wydźwięk historii o Egipcjanach w Arizonie ponosi anonimowy dziennikarz „Arizona Gazette”. W ówczesnych czasach i panującym klimacie ludzie z łatwością mogli mylić dzieła miejscowych Indian z tworami ludów starożytnego Wschodu, a to głównie dlatego, że nie wierzono, aby Indianie byli w stanie stworzyć coś tak skomplikowanego.
Tłumaczenie i opracowanie: INFRA
Autor: Philip Coppens
Źrodło: philipcoppens.com