Najsłynniejsza na świecie, choć oficjalnie nie istniejąca baza wojskowa ciągle jest tematem wielu spekulacji. Obok twierdzeń o pracach z pozaziemską technologią, jakie mają tam miejsce, wyłania się kolejna teoria spiskowa mówiąca, że pierwotna Strefa 51, w której pracuje się nad najbardziej tajnymi i delikatnymi projektami, już dawno temu została przeniesiona z Groom Lake w miejsce bardziej niedostępne dla oczu postronnych… Czy to prawda?
Najbardziej sławna (albo i niesławna) militarna baza wojskowa na świecie, znajdująca się w stanie Newada, Strefa 51, jeszcze raz staje się obiektem nie lada spekulacji. Wszystko w związku z teorią o jej zamknięciu lub przeniesieniu najbardziej tajnych projektów do „mniej widocznych” miejsc.
Przed 20 laty „Eyewitness News” rozpoczęła śledztwo mające na celu umiejscowienie tajemniczej bazy na mapie. Główne kontrowersje związane z placówką dotyczyły hipotez o przetrzymywaniu tam „latających spodków” i innych urządzeń „nie z tej ziemi”.
W kręgach lotniczych panowało przekonanie, że historie o Strefie 51 były w głównej mierze dezinformacją – koncepcją stworzoną przez wojsko dla odwrócenia uwagi od innych spraw (o całkiem ziemskich korzeniach), nad jakimi tam pracowano. Jeśli tak było w rzeczywistości, plan nie poszłedł tak jak zakładano, bowiem w wyniku rzekomych powiązań z UFO Strefa 51 stała się znana na całym świecie i do dziś jest przedmiotem zainteresowania wielu osób.
Cywilni piloci i inni świadkowie widzieli różne dziwne rzeczy na obszarze wydzielonej strefy powietrznej należącej do bazy, rozciągającej się na granicy stanów Nevada i Utah. Jeśli jednak na pustyni znajduje się ukryta baza, z pewnością nie łatwo trafić na jej ślad.
W przeciwieństwie do przodujących relacji, najbardziej tajna pierwotna Strefa 51, może mieć się całkiem dobrze. Opublikowany w 1997 roku w magazynie „Popular Mechanics” artykuł stwierdzał, że cała placówka została zamknięta i przeniesiona z Newady do wschodniej części Utah, aby tam można było w zaciszu prowadzić dalsze prace. Nie jest to do końca prawdą.
Niemalże każdego dnia nieoznakowane samoloty przewożą pracowników bazy z terminalu w McCarran do Groom Lake. Autobusy z ciemnymi szybami krążą w jedną i drugą stronę wzdłuż wysypanej żużlem trasy. Cała baza w Groom Lake widoczna jest na zdjęciach satelitarnych i jest coraz większa – powstały nowe hangary i inne budynki.
Oznacza to, że wszystko kwitnie. W międzyczasie wielu „pasjonatów” uzbrojonych w aparaty i lornetki wciąż błądzi po pustyni i wspinając się na okoliczne góry próbuje z nich wypatrzeć nieco „prawdy” o maszynach tam ukrywanych.
W 2005 roku wojskowy obserwator Chuck Clark dowiedział się, że droga prowadząca do Strefy 51 wciąż działa. Ale prawdziwy (niesławny) przełom w sprawie Strefy 51 miał miejsce w 1989 roku, kiedy człowiek nazywany Bob Lazar wysunął nieco fantastyczne twierdzenia, mówiące o jego pracy w bazie (w części nazywanej przez niego S-4), gdzie miał kontakt z pozaziemskimi latającymi pojazdami.
Po sensacji wywołanej przez Lazara [któremu z jednej strony wytknięto szereg błędów i który mógł być albo celowym dezinformatorem, albo też człowiekiem chcącym zarobić na swych historiach], świat zaczął dobijać się do wrót bazy w Groom Lake. Mogło to rzeczywiście skłonić tamtejszych decydentów, aby najbardziej delikatne i tajne projekty przenieść w inne miejsce, przyciągające znacznie mniej uwagi.
– Każdy zna Strefę 51 i Groom Lake, ale co ciekawe, uważam, że nie ma tam już nic interesującego – mówi były pilot CIA, John Lear.
Lear twierdzi, że wciąż przeprowadza się tam pewne programy, jednakże przypuszcza, że najbardziej tajne projekty, albo te wykorzystujące najbardziej egzotyczne technologie (kto wie, może nawet „latające spodki”), zostały przeniesione w inne miejsce.
Według niego miejscem tym jest bliźniacza Strefie 51 placówka o mało oryginalnej nazwie, Strefa 52. W grę wchodzić może także inne miejsce o nazwie Base Camp mieszczące się w połowie drogi między wcześniej wymienionymi. Jest ona niedostępna dla osób z zewnątrz, zaś jej pracownicy skutecznie trzymają język za zębami.
Jednakże najbardziej ze wszystkich Leara intryguje obszar pustyni rozciągający się na południe od Wendover, na granicy stanów Newada i Utah. Lear, którego ojciec również pracował w lotnictwie, wciąż posiada wielu znajomych w kręgach pilotów, którzy opowiadali mu historie o zamaskowanych pasach startowych pojawiających się nagle pośrodku niczego. Mimo to poszukiwania w tej okolicy nie przyniosły skutku w postaci znajdujących się tam baz czy pasów startowych, choć wielu starało się je zlokalizować.
Grupa o nazwie Utah UFO Hunters wysunęła koncepcję, że planowana masywna rozbudowa Dugway Proving Grounds jest elementem tworzenia nowej Strefy 51. Ponadto według jej członków, dziwne zjawiska obserwuje się także na niebie w pobliżu Michael Air Base, która kontroluje przestrzeń powietrzną na południe od Wendover. Obserwowano tam rzekomo obiekty przypominające latające spodki, jak i świetlne „tunele” zdające się wychodzić wprost z ziemi.
Pogoń za informacjami odnośnie pierwotnej, przeniesionej w nieznane miejsce Strefy 51 nie przynosi jednak wielu rezultatów.
– Jeśli rzeczywiście coś tam się dzieje i nie chcą, aby ludzie o tym wiedzieli, nie starają się z tym afiszować – mówi znawca tematyki, T.D. Barnes.
Barnes pracował jako operator radaru dla CIA. Jest także przewodniczącym organizacji skupiającej byłych pracowników bazy w Groom Lake, którzy dziś mają większą swobodę w mówieniu o swych zadaniach z racji tego, że część dokumentów związanych z placówką odtajniono.
Istnieją osoby, które twierdzą, że informacje o zamknięciu bazy rozpropagowano dla celów dezinformacji, podobnie zresztą jak historie o latających spodkach. Sprawiło to z pewnością, że część z ludzi zrezygnowała z wizyt, jednakże nie zmienia to faktu, że Strefa 51, niezależnie gdzie jest, wciąż ma się dobrze i dalej będzie centrum ogólnoświatowej debaty.
INFRA
Źrodło: I-team, Las Vegas Now
Fot. w nagłówku: Ostrzeżenie przed wejściem na teren Strefy 51, fot. Wikimedia Commons / GNU FDL